Zdjęcia z tego wpisu pochodzą ze zbiorów mojej prababci Anny Pabijan z domu Kaczmarczyk. Zmarła ona w roku 1979, a zdjęcia zostały znalezione dopiero około 2005 roku. Wnuki prababci odnalazły je podczas sprzedaży mieszkania, w którym spędziła ostatnie lata swego życia. Fotografie dotyczą jej rodziców i rodzeństwa. Na rewersach znajdujemy korespodencję między nimi. O rodzinie Kaczmarczyków oraz losach Anny można przeczytać w ponizszych linkach:
https://toztoprzodek.wordpress.com/2017/11/16/kaczmarczykowie-z-grzybowej-i-bilczyc/
Cofnijmy się więc w czasie. Mój prapradziad, ojciec Anny, Andrzej Kaczmarczyk z Bilczyc koło Gdowa, został powołany do wojska austro-węgierskiego. Musiało to być koło 1915 lub 1916 roku, kiedy Andrzej już był po czterdziestce (1870 rocznik). Służył w 4 pułku Ułanów Landswehry, który stacjonował w Krakowie. Niestety nie jest mi znany jego szlak bojowy. Z tego czasu zachowały się dwa zdjęcia z podpisami.
Na pierwszym mamy tylko adres i datę:
Kartka została wysłana przez Marię Kaczmarczyk z domu Godula, żonę Andrzeja. Widnieje na niej ona i szóstka ich dzieci. Zapewne ta pamiątka była w okopach, razem z Andrzejem, do końca I Wojny Światowej. Po jego śmierci trafiła w ręce mojej prababci Anny. Mamy tu wskazany numer pułku (4) i kompanii (64). Co znaczy „Bau kompanja” nie wiem. Być może 64 kompania zwana była „Niebieską Kompanią”?
Drugi rewers dostarcza mi nie lada zagwozdki. Zdjęcie zostało wysłane do Andrzeja Kaczmarczyka, pod koniec 1916 z Gdowa. Przeczytanie treści było dla mnie nie lada wyzwaniem:
Niby wszystko proste, zwykłe życzenia od siostry do brata. Więc gdzie leży problem? Zawsze myślałem, że na zdjęciu znajduje się Andrzej, tylko czy siostra wysyłałaby bratu jego własne zdjęcie? Jakaś szansa na to jest, ale raczej niewielka. Być może na zdjęciu znajduje się Andrzej razem ze swym bratem Józefem, który zginął kilka miesięcy wcześniej na froncie (posiadam zdjęcie Józefa z tego okresu i podobieństwo jest bardzo niewielkie). Dodatkowo Józef służył w innej jednostce. Czyżby w taki sposób dawała mu znać o śmierci brata? Zapewne ciężko będzie odpowiedzieć na te pytania. Drugą zagadką jest siostra, która wysłała list. Z racji pewnych trudności w dostępie do ksiąg metrykalnych w Gdowie, nie natrafiłem nigdy na żadną Annę Wojnicką/Wognicką/Wodnicką. W pamięci rodzinnej również nie przetrwała taka osoba. Jeden rewers i wiele pytań. Z pewnością muszę dowiedzieć się coś więcej o owej Annie i jej rodzinie. Jest sporo zdjęć, na których są nierozpoznane osoby. Być może którąś z nich jest właśnie tajemnicza siostra Andrzeja.
Wojna mija, prapradziad wraca do domu, a jego dzieci dorastają. Nadchodzi rok 1924, kiedy moja babcia Anna, córka Andrzeja ma już 24 lata. Podczas wyjazdu po węgiel do Wieliczki, poznaje pewnego chłopaka, swojego rówieśnika Franciszka Pabijana, który w tym czasie wyprowadził się z rodzinnej Łoniowej i pracował w Wieliczce we młynie. Młodzi przypadli sobie do gustu. Zaczęły się wspólne spotkania. Pamiątką po takich odwiedzinach jest kolejne zdjęcie z roku 1924.
Odpust w Gdowie zapewne był udany, bo w cztery miesiące później odbył się ślub Anny i Franciszka. Na zdjęciu mamy jeszcze dwie młodsze siostry Anny, Duśkę i Marię. Wojciech Jamka to zapewne miejscowy adorator, jednej z pozostałych sióstr.
Po ślubie w 1925 roku, młode małżeństwo Pabijanów, z pierwszym dzieckiem Czesiem (który dziwnym trafem pojawił się już w maju), postanowiło wziąć sprawy w swoje ręcę. Udało im się znaleźć pracę w zagranicznym dworze i wyjechali na tzw. saksy do Luksemburga. Poniższe zdjęcie pochodzi właśnie z tego wyjazdu.
Zdjęcie pokazuje, że Pabijanowie nie byli sami na wyjeździe. Było z nimi jacyś krewni, których imiona nadal są przede mną ukryte. Zapewne ktoś z Kaczmarczyków lub Godulów, ze strony matki Anny. Na zdjęciu niestety nie ma Franciszka. Nie wiem też kim była Julka, której ślą pozdrowienia. Kto pisał ten list? Anna, a może właśnie ktoś z krewnych?
Kilka lat później, wciąż w Luksemburgu, w roku 1929, Annie i Franciszkowi urodził się drugi syn Aleksander. Gdy troszkę podrósł Anna posłała kartkę do swojej mamy.
Niestety nie wiem kim była kobieta, z którą zrobiła sobie zdjęcie Anna. Pewnym jest, że mam ją przynajmniej na jeszcze jednym zdjęciu. Jednak dzięki podpisowi wiem już jak wyglądała pierwsza dziewczynka za którą biegał mój dziadek Czesław Pabijan. Babusia to oczywiście matka Anny, Maria Kaczmarczyk z Godulów, a wujcio to nikt inny, jak brat Anny, Jan Kaczmarczyk. O dalszych losach Czesława można przeczytaj w poniższym linku:
https://toztoprzodek.wordpress.com/2020/01/24/czeslaw-pabijan-wywod-przodkow/
Kolejne zdjęcia Anna otrzymała od swego rodzeństwa podczas swego pobytu za granicą. Poniżej próbka wesołego usposobienia i poczucia humoru jej siostry Duśki Kaczmarczykówny.
Na zdjęciach przewijają się najczęściej dwie siostry: Duśka i Maria. Zapewne z racji wieku, w tamtym czasie, Anna miała z nimi najbliższy kontakt. Maria była trzy lata młodsza od Anny, a Duśka pięć lat.
Kolejna fotografia została przesłana przez Duśkę i przedstawia najmłodszą siostrę Anielę z koleżankami.
Kwartet bilczyckich panienek noszących jeden z kościelnych, gdowskich feretronów na Boże Ciało. Są to: najmłodsza z sióstr Aniela Kaczmarczyk (ur 1908), Aniela Kurzydym (1911), Zofia Permus (1914) i Maria Daniel (1909). Zdjęcie zostało wykonane przez Franciszka Kalety (pan Franio), bilczyckiego fotografa na Klinie w Bilczycach, około 1923-4 roku. Po wieku dziewcząt wydaje się, że zdjęcie zostało wykonane jeszcze przed wyjazdem Anny i Franciszka do Luksemburga. Tutaj nasuwa się kolejne pytanie. Kim był wujcio, któremu przesłała pozdrowienia Duśka? Być może ktoś związany ze wspomnianymi wcześniej krewnymi, którzy wyjechali z Anną i Franciszkiem za granicę? Oba wspomniane podpisy do zdjęć pokazują wesoły charakter Magdaleny „Duśki” Kaczmarczyk. Ponoć na stare lata lubiła sobie zakląć niczym rasowy szewc, jednak każdy mógł liczyć na jej pomoc i dobre słowo. A wolnym czasie biegała boso po lesie.
Również i druga siostra Maria podesłała swoją pamiątkową fotografię Annie.
Niestety nie wiadomo, co Maria w owym czasie robiła w Krakowie. Być może była tam na służbie u wspomnianych państwa Krzyżaniaków. Raczej na stałe nie mieszkała w Krakowie. Tego już prawdopodobnie nie uda się dowiedzieć. Niestety Maria zmarła w kilka lat później, w roku 1937, a jej dwójka dzieci zmarły wkrótce po narodzinach.
Rodzina Pabijanów w końcu wróciła do Polski i po kilkuletnim pobycie w Bilczycach, osiadła na stałe w Krakowie. Tam zastała ich wojna i tam też przyszło do Anny zdjęcie jej najmłodszego brata Jana. Ten po kampanii wrześniowej dostał się do niewoli niemieckiej.
Jan Kaczmarczyk. Rok 1944
Po rocznym pobycie w obozie jenieckim, Jan został wysłany na przymusowe roboty i tam zastał go koniec wojny. Stamtąd też wysłał zdjęcie do Anny. Niestety doświadczenia wojny i niewoli sprawiły, że Jan zaczął szukać zapomnienia w używkach. Dlatego też Anna, jako starsza siostra, napominała go w następujący sposób.
Jak to zazwyczaj bywa, lepsze chwile w rodzinie przeplatają się z gorszymi. I tak było w tym przypadku. Czy napomnienia Anny miały jakiś wpływ na Jana to już zupełnie inna historia. Na tym przyjdzie zakończyć mi ten wpis. Wydaje się, że dzięki takim rewersom zdjęć możemy troszkę lepiej poznać naszych przodków.
Mariusz Pabijan